Tytuł posta to cytat z wypowiedzi Olgi – Piekielnej owcy 🙂
Pewnie nie powinnam pisać w emocjach…ale człowiekiem jestem więc mam prawo odczuwać złość i frustrację.
Pewna Pani redaktor (Aleksandra Szyłło), po tym jak „włożyła kij w mrowisko” napisała do mnie maila z zapytaniem „w związku ze zmasowanymi protestami, że niesłusznie potraktowałam temat scrapbookingu planujemy duży reportaż do Obcasów Extra mający pokazać – czym ta dziedzina naprawdę jest.Czy zechciałybyście w nim wziąć udział?„
Pomyślałam – czemu nie? Może komuś uda się przybliżyć idee scrapbookingu i zrehabilitować za niefortunną wypowiedź.Napisałam również w odpowiedzi na maila, że właściwie mogę odpowiedzieć subiektywnie czym scrappbooking jest dla mnie…bo za innych wypowiadać się nie zamierzam.Odpowiedź błyskawiczna: „Oczywiście ma Pani rację, chodzi jak najbardziej o to, żeby Pani opowiedziała czym jest dla Pani scrapbooking!”
Dostałam pytania i „udzieliłam wywiadu”. Ludzka uczciwość nakazuje mi tu przytoczyć (jak na świętej spowiedzi) co odpisałam szanownej pani redaktor.
Początki: jak to się stało, że Pani się tym zainteresowała, jakaś koleżanka wciągnęła, czy inaczej?
Początek mojej przygody ze scrapbookingiem wiąże się z robieniem kartek okolicznościowych dla bliskich osób… z czasem przyszła pora oraz chęci na większy format i inne formy prac. Znalazłam forum scrappassion.pl koleżanki, które były miłośniczkami papierowego szaleństwa.
Co dokładnie Pani tworzy: tak, żeby zrozumiał nawet ktoś, kto nie zna tej należnej scrapbookingowi terminologii :-), choć oczywiście warto tez to profesjonalnie nazwać
Nadal chętnie kartkuję (cardmaking) – robię kartki dla znajomych z najróżniejszych okazji. Wciąga mnie coraz bardziej robienie LO (skrót od layout) – scrapów (przeważnie o wymiarach 30,5cmx30,5cm), na których umieszczam zdjęcia i opisuje związane z nimi historie. Zazwyczaj bohaterami scrapów są moje dzieci, „zamykam na pamiątkę” ważne momenty ich życia. Zdarza się i tak, że dany scrap powstaje pod w pływem jakiś emocji, jakiegoś wydarzenia czy impulsu – tworzenie go, bywa takim procesem terapeutycznym, pozwala uwolnić i pozbierać myśli, odreagować…to w scrapbookinku cenię najbardziej.
Powstaje też mnóstwo prac, które są przykładem „twórczego” recyklingu – przerabianie różnych pudełek, metalowych puszek, zużytych żarówek, opakowań po rozmaitych produktach – i dawanie im „nowego życia”. Niektóre z nas doszły już do niezwykłej wprawy patrzenia na przedmiot pod kątem „przeróbek”. Robię również albumy, tagi, zakładki, magnesy itp. Żeby „przystopować” trochę w życiu, zacząć zauważać i doceniać rzeczy dobre, zrobiłam z szarych kopert „pozytywnik”, do którego wpisuję co mnie miłego spotkało i gromadzę wszelkie bilety np.: do kina, metki, znalezione na spacerze liście czy piórka. Z każdego dnia próbuję wyłuskać coś pozytywnego.
Czy to pasja, czy praca? Czy Pani na tym zarabia, czy to hobby (jeśli tak, to czy kosztowne, ile miesięcznie)
Pracuję w szkole jako pedagog – i to jest moja praca (którą bardzo lubię), moje źródło dochodów. Scrapbooking to pasja, która już prawie trzy lata zajmuje w moim życiu bardzo ważne miejsce. Pozwala mi przekraczać granice własnych słabości, rozwija kreatywność i … działa terapeutycznie. Czasem wykonuję jakieś prace „zlecone”, za które dostaję zapłatę…przeważnie natychmiast i w całości jest ona lokowana w nowych „przydasiach” typu dziurkacze, stemple, tusze etc. Niestety jest też tak, że męczą mnie duże, powtarzalne zamówienia typu zaproszenia ślubne czy komunijne…robienie takiej samej trzydziestej siódmej kartki …już nie wiele ma dla mnie wspólnego z pasją…Ale znam dziewczyny, które w taki sposób zarabiają na życie …i szczerze im kibicuję. Czy to kosztowne hobby…pewnie jak większość, po za zbieraniem kamyków czy liści. Każda dziedzina życia ubrana jest w jakiś marketing…i ze scrapbookingiem jest tak samo. Mamy specjalistyczne, gadżeciarskie narzędzia, preparaty…które ułatwiają nam tworzenie i pewnie można by wydać na nie więcej niż zarabiamy. Można też tworzyć ze wszystkiego co znajdziemy pod ręką …wystarczy wyobraźnia, chęci i kreatywność. Na różnych portalach i forach (http://scrappassion.pl/, http://scrapujace-polki.ning.com/, http://www.silesian-craft.pl/ itp.) stronach sklepów z materiałami do scrapbookinku (http://inspiracje.scrap.com.pl/, http://lemonadestamps.blogspot.com/, http://scrapkipl.blogspot.com/p/scrapki-wyzwaniowo-blog.html itp.) organizowane są przeróżne wyzwania, które mobilizują do twórczego „wysiłku”, przy okazji można wygrać bony do sklepów lub produkty scrapowe. Na początku mojej przygody nie wiele produktów można było kupić w Polsce, teraz jest coraz więcej polskich producentów i świetnie prosperujących sklepów. Jeśli ma się jakąś pasję to człowiek staje się również „zaradny” w innych dziedzinach życia…wolę kupić nowy wykrojnik, niż trzecią parę butów.
Czy scrapbooking dla Pani ma też funkcję towarzyską: zloty, spotkania? Czy bywa np. pretekstem do zawierania przyjaźni, wyrwania się z domu?
Ach czekałam na to pytanie. Oczywiście – funkcja towarzyska i spotkania w „realu” to jest niesamowite przeżycie i przyjemność. Podglądanie innych scraperk przy pracy, wzajemne uczenie się, doskonalenie własnych umiejętności podczas warsztatów i zwykłe pogaduchy…o życiu. Mamy swoje zloty …najbliższy 26 maja w Cieszynie http://scrap-cieszyn.blogspot.com/, później 30 czerwca Warszawa http://zlotwarszawa.blogspot.com/, 6-8 lipca II Dolnośląskie Letnie Warsztaty Craftowe we Wrocławiu
http://wroscrap.blogspot.com/p/dlwc-zlot-letni.html.
Osobiście nawiązałam piękne przyjaźnie i znajomości z dziewczynami, które znajdują wspólny język dzięki tej samej pasji…i co najważniejsze pomagają sobie w codziennym życiu.
Kiedy Pani tworzy swoje prace? Np. gdy dziecko śpi, albo po pracy, czy to Pani podstawowe zajęcie, albo np. wtedy, gdy męża nie ma w domu?
Niestety doba każdego człowieka trwa 24 godziny i nie chce być inaczej. Najpierw obowiązki zawodowe, później domowe a na końcu pasja…tak się to najczęściej przedstawia. Scrapuję późnym wieczorem i w nocy…kiedy jest cicho, a ponieważ kilka dni w tygodniu zaczynam pracę później zdarza się, że „tworzę” też rano. W zeszłym semestrze prowadziłam zajęcia z technik scrapbookingowych na świetlicy szkolnej – czyli scrapowałam w pracy.
Jak odbiera Pani pasję rodzina? Czy im się podoba, czekają na prezenty, a może się podśmiewują, mąż zadowolony czy np. uważa, że to zbędny wydatek?
Proszę poczekać, muszę zapytać męża…(żart). Rodzina się przyzwyczaiła i myślę, że zaakceptowała takie „hobby”. Kiedy zepsuła się moja maszyna do szycia, mój Tato oddał mi swoją…to był właśnie taki „gest” akceptacji. Najpiękniejszy prezent od mojej Babci to stare guziki, koronki i nici na drewnianych szpulkach – „weź bo tobie się to wszystko przyda”. Mój mąż nie rozlicza mnie z zakupów scrapowych, śmieje się gdy widzi panią listonosz z pudłem jak po pizzy – to znak, że przyszły do mnie papiery (mają taki wymiar, że przychodzą tylko w takich kartonach). Jedenaście lat temu, gdy urodziła się moja córka i trzy lata spędziłam z nią w domu, bezskutecznie poszukując pracy, byłam „rozgoryczona męczennicą domową” …teraz gdy odnalazłam swoja pasję…wiele bym oddała mogąc trzy lata „posiedzieć” z dzieckiem
w domu. Coraz częściej w scrapowaniu uczestniczą moje dzieci…i to mnie cieszy …jest szansa, że moja kolekcja stempli jeszcze komuś się przyda.
Czy jest ktoś, kogo prace uważa Pani za Sztukę przez duże S? Taki powiedzmy „guru” scrapbookingowy?
Oj jak w każdej „sekcie” i u nas musi być guru. Są dziewczyny, które podziwiam za wszechstronność, wspaniały warsztat, precyzję, niesamowite pomysły, za niepowtarzalny styl…i to nie jest jedna osoba. Mamy w Polsce nasze dumy narodowe, które na najwyższym poziomie działają na zagranicznych rynkach. Są też osoby, które tworzą piękne prace dla siebie, do szuflady i nie koniecznie mają ochotę dzielić się nimi „medialnie”.
Trudno tu napisać czy jest to sztuka…taka przez duże „S”…bo dla mnie w scrapbookinku nie o sztukę chodzi. Każdy do swojej pracy oddaje cząstkę siebie, inaczej interpretuje dany temat, innych środków wyrazu używa…i to jest cudowne – różnorodność. Nie każda praca jest „dziełem sztuki”, ale każda jest jakimś wspomnieniem – danej chwili, wydarzenia. Nawet „zwykła” kartka ma w sobie mój pomysł, mój zapał, mój poświęcony czas…to jak dawanie siebie innym.
Małgorzata Grabowska-Fluder
Jeśli ktoś doczytał do końca to dziękuję za zainteresowanie. Pewnie było większe niż wymienionej wyżej pani redaktor, której „duży reportaż do Obcasów Extra mający pokazać – czym ta dziedzina naprawdę jest” zamienił się nagle w dział „czytelniczki piszą”…a z moich wyczerpujących wypowiedzi możemy przeczytać:
MAŁGORZATA, pedagog szkolny: ” scrap powstaje pod wpływem emocji, impulsu. Tworzenie bywa terapeutyczne, pozwala pozbierać myśli. Robię z szarych kopert >>pozytywnik<< do którego wpisuję, co miłego mnie spotkało każdego dnia.”
W dodatku moja praca (sławetny pozytywnik, który robię z szarych kopert) został podpisany imieniem i nazwiskiem Doroty Klupińskiej (którą w tym miejscu przepraszam, ponieważ tworzy oryginlne, zgoła inne od moich, prace i mogła nawet poczuć się „obrażona”, że ktoś ja podpisał pod takim kopertowcem ;-))
Dalej pani redaktor zapewnia, że była na „ścinkowym spotkaniu” – z ciekawości bo już wie, że „scrap to nie żarty„. Mogę nieśmiało zasugerować, że jak długo zajmuję się scrapbookingiem na żadnym „ścinkowym” spotkaniu nie byłam…i chyba mam małą wiedzę w tym zakresie. Chyba, że chodzi o tzw. „ściepkowe spotkanie” …ale to już chyba inna historia.
Na koniec już w postscriptum pani redaktor sugeruje, by scrapbookingowi (który ponoć ma być dziedziną sztuki?) nadać polską nazwę :”Ścinkomania” lub „Resztkodzieło”…co Wy na to kochani czytelnicy???
PS.
Myślę, iż fakt otrzymania od redakcji książek i perfum dla autorek listów i prac …ma metaforyczne znaczenie …należy jakoś zneutralizować smrodek, który unosi się po przeczytaniu tego „reportażu”…przynajmniej ja tak czuję… (zresztą o adres nikt mnie jeszcze nie zapytał)
Świetny wywiad, a ścinkomanię i resztkodzieło to pani redaktor uprawia:))
Buziaki!
” lubie to „
swoja droga tytuł artykułu to fragment mojej wypowiedzi 😉
mamo Owieczko już to opublikuję 🙂
Masz prawo czuć się zła i rozżalona. Ten „duuuuuuży reportaż” to jakaś kpina, cała para poszła w gwizdek. Chyba pośród reklam i wywiadu z poseł Grodzką zabrakło profesjonalnego podejścia do tematu-rzeki, jakim jest nasze hobby… moje zdania są wyrwane z kontekstu i bezładnie posklejane. Pocieszam się, że chociaż moją pracę podpisali prawidłowo… pozdrawiam, Pedagogu Szkolny.
wychowawca świetlicy.
Gosiu! Pięknie napisałaś, a co ta pani… to już nie powiem…
Ale nie dziwię się. Niedawno byłyśmy z Kamilką zaproszone przez lokalne radio na imprezy z okazji Dnia Mamy, gdzie nagminnie to co robimy kolejni „czy my jesteśmy tu za karę” prowadzący opisywali, że zajmujemy się decoupażem, a jeden pan (co prawda miał czarne okulary i kaca najpewniej, ale nie wiem czy to go powinno usprawiedliwiać ) nawet zaczął się rozwodzić nad tym na czym owy decoupoaż polega i że on już to znam, widział, że się nakleja a potem udaje, że się namalowało itd…. ja w tym czasie robiłam babeczkę 😉
Aaa, to ze ścinkomanią, to pani chyba chciała błysnąć, co?? Nowe słowa na świat sprowadzić?? No bo po co się wgłębiać w temat, jak se można „przetłumaczyć” 🙂
Bea – mama domowa
Widziałam już dziś materiał w Obcasach, odniosłam wrażenie, że sprostowanie to farsa a swoim postem po prostu mnie rozłożyłaś. Pełen profesjonalizm u pani redaktor 😦
Wiesz Gosiu… Twoje wypowiedzi są ciekawe, przejrzyste, z pasją, czyta się jednym tchem. W zadziwienie wprawiają mnie jednak pytania pani redaktor – jak z podstawówki, udzielające za Ciebie już odpowiedzi… brrrrrrrrrrrrr
Przez kilka lat robiłam wywiady do pewnej lokalnej gazety. Najbardziej kochałam reportaże – spotkania i rozmowy z ludźmi o ich pasjach.
Z Twoich wypowiedzi mógł powstać piękny tekst… a pani redaktor spłyciła wszystko i niestety… znowu nie odrobiła lekcji i jeszcze za to dostanie wierszówkę….
Autorka reportażu jaja sobie robi ? Wygląda to tak jak by kpiła sobie i z autorek wypowiedzi i nas wszystkich … żałosny „duży artykuł” pani redaktor,która z konkretnych wypowiedzi zrobiła ścinkowo-resztkowy tekst.
Swoją drogą ciekawe jak wyglądają te spotkania ścinkowe …
Pozdrawiam
Ja doczytałam do końca z zainteresowanie… Napisałam również obszerny, jak nie obszerniejszy nawet „artykuł” w odpowiedzi na te same pytania. Akurat z mojej wypowiedzi ani jedno zdanie nie zostało użyte 🙂
No cóż… nadal czuję że nasza pasja jest trywializowana, ale to chyba nie jest Nasz problem 🙂
A może po prostu Pani kiepsko ten artykuł napisała i jej do druku tego nie puścili, tylko wycięła kawałki, nieudolnie posklejała i dodała cyniczny komentarz? Wszystko możliwe.
Moim zdaniem fajne jest to, że potrafiłyśmy się zjednoczyć i wspólnie zareagować oraz napisać wspierając się wzajemnie o tym co kochamy :*
Ściskam Was babolce wirtualnie i mam nadzieję wyściskać na żywo w Warszawie :*
Twój tekst mnie porwał….świetnie się go czyta 🙂 A moja opinia o pani „pożal się Boże” Redaktor niech zostanie moją tajemnicą, ale pewnie nie różni się od Waszych.
Najbardziej mnie rozbawiło spotkanie ścinkowe i jednocześnie zaciekawiło mnie bardzo kto to też na tym spotkaniu się tak zaśmiewał z kupowania przez internet „ścinków”……..heh szkoda gadać.
Pozdrawiam serdecznie.
Pięknie, obszernie, ciekawie i szczerze się wypowiedziałaś Gosiu! Szkoda, że p. „redaktor” nie wykorzystała, a może nawet nie przeczytała Twojej wypowiedzi 😦 Żenujący jest ten artykuł-sprostowanie. Słaby, bez polotu, bez dystansu, bez klasy. Równie dobrze mogła złośliwie wykorzystać cytat z Ciebie i go zatytułować „rozgoryczone męczennice domowe” 😉
Gosiu, przeczytałam do końca, wspaniały wywiad, szkoda że tak okrojony przez Panią „S”. Przyznam że mnie również zaciekawiło to ścinkowe spotkanie bo również nigdy w takim nie uczestniczyłam i jakoś nikt się nigdzie nie chwalił że taką Panią u siebie gościł, no chyba że Pani była po „cichaczu”. To co dziś przeczytałam w „obcasach” to zwykła kpina, szkoda że nie potraktowała sprawy poważnie, ważne że my wiemy jak jest:)
Jesteś naprawdę mądra i cudowna 🙂
A teraz zamknij tę gazetę i ciesz się scrapbookingiem 🙂
zaczynam żałować tej kasy co Małż ja wydał i z radością przyniósł mi „WOE” miała bym dwie tubki magica 🙂 na zapas
Gosiu, zawsze możesz je zamienić w kolaż :p
Świetne odpowiedzi na trywialne pytania…
Artykuł żenujący, szkoda gadać…, pani dalej nie ma pojęcia o czym piszę..
Pozdrawiam Panią Pedagog
belfrzyca;)
Ja odebrałam ten tekst pozytywnie – nie miałam świadomości, że włożyłyście tyle pracy w odpowiedzi na pytania. Pomyślałam, że zauważono Wasze listy, dostrzeżono problem. Ucieszyłam się, że można obejrzeć Wasze prace w ogólnopolskim miesięczniku.
Widząc ile informacji udzieliłaś – rozumiem, że czujesz się rozczarowana…
Jedyne, co jeszcze mi przychodzi na myśl to to, że może autorka nie miała szans swobodnie decydować o „przestrzeni”, jaką w gazecie zajmie jej tekst… Tu już musiałby się wypowiedzieć ktoś, kto zna od podszewki pracę w takiej gazecie.
Z zainteresowaniem przeczytałam zamieszczone przez Ciebie odpowiedzi.
Kardamonowa – dziękuje za Twój głos 🙂 Właśnie czytam jakich odpowiedzi udzieliły inne dziewczyny …i z przykrością stwierdzam, że pani redaktor Nas głęboko …rozczarowała
Ten artykuł, artykulik właściwie, to chyba tak na odczepne napisany. Pani redaktor sprawę wyjaśniła (jej zdaniem) i ma czyste sumienie. Mam jednak wrażenie, że całość jest napisana z ironią i sprawa nie została potraktowana poważnie, no bo kto poważny zbierałby „śmieci”, ścinki, przyklejał to gdzieś itd.? A tak zawsze lubiłam „WO”.
Pięknie to wszystko opisałaś, śmiało mogłabym się pod tym podpisać. Ale wiem jak to wygląda, kiedyś udzielałam wywiadu „GW” i jak później przeczytałam, co tam nabazgrali, to byłam w szoku, nie dość, że zrobili literówkę w nazwisku, to jeszcze nie było tam ani jednego mojego słowa, wszystko wymyślił pan redaktor
u JaMajki na blogu wypowiedziałam sie – i tutaj to podczepię 😉
pisząc cokolwiek dla jakiejkolwiek gazety należy wymagać autoryzacji swojej wypowiedzi. Inaczej skutki są jakie są, niestety… Pani napisała co chciała i jak chciała – tak naprawde potrzebne jej były tylko Wasze nazwiska, zeby pokazać sie w dobrym świetle…
Proceder tu zastosowany powszechny jest w każdej dziedzinie – nasze hobby to własciwie głównie zabawa – pomyślcie, co się dzieje jak tak tną i przeinaczają naprawdę poważne tematy…
Dodam jeszcze, ze już samo ułożenie pytań przez Panią „redaktor” sugerować może, co ona sadzi o nas ( kolezanka wciagneła czy jak, po nocach Pani scrapuje, jak meża w domu nie ma… )i w jakim stylu ten wielki artykuł będzie… Chociaz az takiego okrojenia wypowiedzi przewidzieć się nie da ! Ciśnie mi się na usta jedno tylko pytanie ” po jaka cho…ę zawracała Wam głowe tymi pytaniami, na które odpowiedź zajęła Wam przeciez sporo czasu i zaangazowania skorood początku wiedziała, ze ujmie to „ścinkowo”. Wiadomo, tylko „Pani redaktor” czas się liczy… nasz to na ulicy leży…
pozdrawiam Gosiu serdecznie !
Naprawdę szkoda, że Twój tekst nie ukazał się w całości- wiele kobiet mogłoby bardzo zyskać na jego lekturze. Tekst w gazecie poniżej krytyki- nie przejmujcie się dziewczyny, mam za sobą doświadczenie pisania do „babskiej” gazety, często nie poznawałam własnych artykułów, zmieniane były wypowiedzi osób „wywiadowanych” mimo autoryzacji wywiadu, nie raz chciałam się zapaść pod ziemię ze wstydu za redakcję, która zrobiła sieczkę z mojego materiału…
Super, że my same dostrzegamy to, co dobrego wnosi w nasze życie pasja. Bliskim nam ludziom też chyba milej widzieć nas spełnionymi, zaangażowanymi, zafascynowanymi:) A „opinia publiczna” mnie w tym kontekście niewiele obchodzi. Fajnie, że jest nas trochę:) Pozdrawiam serdecznie!
przeczytałam wywiad i dziękuję Ci za niego! Ja go doceniam, a pani redaktor po prostu nie ma wyobraźni. Za grosz. Nie wymagajmy od niej, żeby zrozumiała scrapbooking. 😉 Buziak kochana!
Twój wywiad przepięknie napisany, wiele w nim prawdy i emocji :* Nie dziwię się, ze jesteś rozgoryczona.
Artykuł moim zdaniem jest przekorny i miał chyba zagrać Wam wszystkim (piszącym protesty) na nosie… 😦
Wiesz co, Gosiu, ja się teraz uśmiałam jak norka. Do łez. Oczywiście nie z Ciebie, broń boże! Tylko z umiejętności tej Pani wyłuskiwania sedna 😉 wypowiedzi… Ciekawi mnie, czy dostała z góry obostrzenie, co do ilości użytych znaków 😉
Podobnie jak Kardomonowa odebrałam całkiem sympatycznie ten artykuł. Może nie doczytuję jakiegoś drugiego dna? Mi osobiście zgłębianie tajników scrapbookingu zajęło rok, a myślę, że wciąż dużo przede mną. Trudno oczekiwać, by kobieta nie związana z tematem wykazała się olbrzymią wiedzą po kilku tygodniach zbierania wywiadów i poczytaniu w sieci na ten temat. Artykuł przecież jest faktycznie spory, redaktor nie wspominała, że będzie zamieszczać wywiad, więc nic dziwnego, że zamieściła w nim wyłącznie kilka wyrywkowych zdań. Zawsze zresztą można
poprosić o autoryzację i nie wyrazić zgody na publikację swojej wypowiedzi, jeśli coś nam nie pasuje. Ponadto wg mnie kobieta ma sporo racji. Czemu się oburzamy na „prawdę prawdziwą”, że prawdopodobnie niektóre z nas potrafią sporo wydać na różnego rodzaju „przydasie”, nawet kosztem nowego ciucha, czy innych przyjemności? Natomiast jeżeli chodzi o nową terminologię dla tej dziedziny hobby, to czyż kobieta nie pokusiła się po prostu o próbę dosłownego przetłumaczenia terminu „scrapbooking”? Przecież scrap paper to nic innego, jak odpady i resztki papieru, więc nie rozumiem, gdzie jest powód do oburzenia. Nie wiem sama… Może trochę wiary w ludzi i dystansu do nas samych scraperek ścinkomanek 🙂 ?
Dodam tylko jeszcze, że każdy ma to, co lubi. Jeśli pani redaktor woli np. wysłanie komuś maila z życzeniami zamiast wręczenia indywidualnie wykonanej kartki albo wetknięcie kilku zdjęć do chińskiego albumu zamiast pięknie oprawionego rękodzieła – jej sprawa. I nie warto się tym przejmować, tylko cieszyć się dalej tym, co robimy.
Nie doczytuję się drugiego dna. Odczuwam emocje związane z przeczytaniem tych „zapisek” pani redaktor bo nijak nie odpowiadają „dużemu reportażowi, który miał pokazać czym ta dziedzina naprawdę jest”. Wiarę w ludzi posiadam i dystans do swojej osoby także. Nie oczekiwałam również, ze pani redaktor wykaże się olbrzymią wiedzą lecz profesjonalizmem (do którego trudno zaliczyć kilka zdań wyjętych z naszych wypowiedzi. Nie oburzam się także na to, „że niektóre z nas potrafią sporo wydać na różnego rodzaju “przydasie”” – nie wiem skąd takie spostrzeżenie?
…a ponieważ „Polak mądry po szkodzie” zapewne w przyszłości będę pamiętała o autoryzacji.
Pozdrawiam
Gosiu podpisuję się pod tym co napisałaś bo wszystko jest prawdziwe i jest prawdą . Nie ma co łamać się dalej tym artykułem i zaprzątać sobie głowę . Najważniejsze jest to co ,że kochamy naszą pasję – scrapbooking i potrafimy się tym cieszyć .
Nauczona doświadczeniem bo też udzielałam wywiadu wiem ,że koniecznością jest autoryzowanie naszych wypowiedzi .
Buziaka ci ślę i cieszę się , że wena cię nie opuszcza :)))
Doczytałam do końca, linijka po linijce. Wspaniały, pełen emocji wywiad! Szkoda że nie został opublikowany. Cudownie ujęłaś ideę scrapbookingu. Założę się że każda osoba która wcześniej nie interesowała się scrapbookingiem, po twoim wywiadzie z chęcią sięgnęła by po tę formę wyrazu.
Pozdrawiam
Wikucha
…cóż ja nie robię -jak to napisała pani redaktor…:”Ścinkomanii” lub “Resztkodziełek”..ja bawię się …,,serwetkomanią;)”… Twój wywiad przeczytałam w całości i przykro się robi kiedy taki laik jak owa pani mówi takie bzdety na temat ,którego nie zna.Może powinna przeczytać pewnien piękny cytat….,,jeśli nie masz nic do powiedzenia nie ubieraj tego w słowa” i stosować go w swojej pisaninie.Pozdrawiam serdecznie- Beth
Gosiu i reszto dziewczyn. Napiszcie odpowiedzi na ten artykuł i wyślijcie do redakcji z żądaniem ich wydrukowania w następnym numerze. Zatytułujcie odpowiedź na artykuł i podajcie odpowiednie dane.
Nie od dziś wiadomo, że uprawianie jakiegoś hobby, bez względu na to czy jest to scrapbooking, wędkowanie czy wspinaczka górska, działa ma człowieka terapeutycznie. Osoby, które odnalazły swojego „konika” są zdrowsze i szczęśliwsze. Według mnie każdy powinien znaleźć coś dla siebie, by mógł czerpać z tego radość i siły.
Niestety wydaje mi się, że w naszym kraju (nie wiem jak jest gdzie indziej) niektóre zainteresowania są spychane na drugi plan, a nawet niekiedy wyśmiewane, podczas gdy inne są ogólnie akceptowane. Gdy Justyna Kowalczyk zaczęła odnosić sukcesy na zawodach od razu narciarstwo biegowe stało się popularne. Albo taniec – w telewizji You Can Dance – i co drugi dzieciak śmiga zapisany na zajęcia taneczne. Mój luby zajmuje się modelarstwem redukcyjnym (buduje repliki samolotów) i wierzcie mi, że swoją pasję trzyma w tajemnicy, bo nie chce się spotkać z ironicznymi komentarzami, typu: „taki duży, a samolociki skleja.” Fakt, że świetnie zna się na historii konfliktów zbrojnych oczywiście nie ma tu żadnego znaczenia.
Mnie ani ten ani poprzedni artykuł autorstwa pani Szyłło nie dziwią, ja po prostu akceptuję fakt, że ludzie to ignoranci (też nią po części jestem, bo gazet nie czytam i telewizji nie oglądam i nie wiem kto to Jessica Alba, choć obiło mi się coś o uszy 🙂
Kochana, nie ma co się przejmować 🙂 Żałuję tylko, że w artykule nie ma adresów internetowych Waszych blogów – czytelniczki WO mogłyby pooglądać więcej Waszych prac.
Pozdrawiam cieplunko xoxox
Przypadkiem tu trafilam i stwierdzam jedno…. Uderzajcie do naczelnej (naczelnego) zbierajcie jakies glosy sprzeciwu, niech drukuja inne sprostowanie z inna pania redaktor…
Gosiu! Pięknie opisałaś naszą pasję, Niestety pani Szyłło uszyła sobie swoje wyobrażenie o scrabookingu.Pewnie tak powstaje większość artykułów w tej gazecie . Dziewczyny nie kupujcie Tej gazety . Kazda z Was ma grono znajomych którzy penie też ją kupują. Jeżeli przekażecie tą informację dalej i jeżeli spadnie sprzedaż nakładu,to będzie najlepsza nauczka dla pani redaktór ,aby nie lekceważyć ludzi.Pamiętajcie że W końcu to my czytelnicy dajemy takiej pani redaktor”chleb”. Więc trochę szacunku dla wszystkich. Pozdrawiam wszystkie scraperki. EWA
nie chcę nikogo pochopnie oceniać, ale mam wrażenie,że kiedy jedyną życiową pasją jest oglądanie telewizji albo czytanie Pudelka to inne mogą wydawać się ko(s)miczne… 😉
buziak, Kochana, bardzo miło się Ciebie czytało :*
Witaj Gosiu , od pewnego czasu podziwiam Twoje cudowne prace na blogu . To co dziś przeczytałam ukazało mi dwie strony .Pierwsza to nie obeznana z tematem p. redaktor której pytania są na bardzo niskim poziomie i Ty świetnie przedstawiająca swoją – naszą pasję . Dziękuję że tak pięknie o tym opowiedziałaś , co do p.”redaktor ” to prawdopodobnie pisanie nie jest jej pasją 🙂 .Pozdrawiam ciepło
Iwona
Treść pierwszego pytania kryje w sobie niesamowity profesjonalizm językowy i kunszt reporterski pani redaktor 😉
Cieszę się, ze nie czytam gazet, szkoda by mi było pieniędzy na taki twardy papier do podcierania tyłka…
Gosia Twój wywiad przeczytałam, cieszę się, że go zamieściłaś tu w całości, elokwencją przewyższasz panią redaktor, oczywiście nie tylko, laska nawet hobby chyba nie ma…to tak jakby bez charakteru była…
2 magiki zdecydowanie bardziej by Ci sie przydały 😉
No cóż, mnie już od dawna Wyborcza razi. Krzykliwy feminizm (taki negatywny i nachalny), lansowanie światopoglądu który drastycznie odbiega od tego co dla mnie ważne – to już było. Teraz dodatkowo upraszczają i mieszają z błotem kolejny temat, o którym nie mają zielonego pojęcia. Niech spadają na szczaw, ja za to płacić nie będę 😉
Zastanawiam się jeszcze tylko, na jaką grupę odbiorów liczą Wysokie Obcasy. „Znudzone pańcie” z korporacji – nie. Wychowujące dzieci kreatywne mamy – nie. Pozostają chyba bezkrytyczne czy wojujące z całym światem licealistki i skrajne feministki. Tylko że licealistki nie zarabiają. A ja owszem – jako mama, absolwentka dwóch kierunków studiów, kreatywna i przedsiębiorcza kobieta. Ale widocznie za głupia jestem na to, żeby być czytelniczką tego pisma. A że wydając pieniądze mam wybór, mogę kupować inne gazety. I mam nadzieję, że do szefów Agora S.A. taka argumentacja w końcu dotrze.
Dziękuję za uwagę, kurtyna.
Heh i tak to już u nas wygląda………
Przeczytałam cały „wywiad” i muszę stwierdzić, że dziewczyny pisałyście chyba za mądrze dla niej i nie chciała, żeby przypadkiem ktoś pomyślał, że to może być coś fajnego…
Przeczytałam z najwyższą uwagą – przyznaj ę – piękna robota! Wspaniałe słowa o pasji wielu z nas. Tymczasem efekt końcowy po raz kolejno otwiera nóż w kieszeni… ale nic to, praca u podstaw, cierpliwość i kaganek zrobi swoje!
Ściskam mocno!
p.s. Do mnie pani tez napisała, ale nie zdążyłam odpowiedzieć na pytania zanim urwała kontakt…chyba nadmiar informacji od was ją przytłoczył!
Nie ma co się dziwić, w końcu to gazeta wyborcza 😀 Była nagonka i kłamstwa o kibicach – można pojeźdźić i po scraperkach 😀 A że z prawdą się – lekko mówiąc – mijają- cóż, nic nowego 😀 Niech sobie pani dziennikarka kłamie dalej w gazecie – a my na zlocie wzniesiemy toast za jej zdrowie szklaneczką… glimmera 🙂
Pozdrawiam Gosiu!